Stanisław Skórzak i Bożena Siedlecka
Podlaskie Muzeum Kultury Ludowej w Wasilkowie od lat dba o zachowanie dawnych rzemiosł. W ramach projektu „Ginące Zawody” uczestnicy mogą poznać tajniki pracy kowala, garncarza czy wikliniarza. O idei przedsięwzięcia i pasji, która łączy pokolenia, opowiada Bożena Siedlecka, pracownik Działu Edukacji i Folkloru oraz jedna z realizatorek projektu. Głosu rzemieślnika udziela Stanisław Skórzak, twórca ludowy zajmujący się wyplataniem koszy.
Pomysł na projekt „Ginące Zawody” zrodził się z potrzeby ocalenia od zapomnienia tradycyjnych rzemiosł, które niegdyś były częścią codziennego życia na wsi. – Chcieliśmy pokazać, jak wyglądała praca dawnych rzemieślników, ale też dać młodszym szansę, by spróbowali swoich sił w tych zawodach – tłumaczy Bożena Siedlecka. Muzeum w Wasilkowie współpracuje z twórcami ludowymi, organizuje warsztaty, wystawy i spotkania. W ten sposób powstaje przestrzeń, w której pasja i tradycja przenikają się, a więzi między pokoleniami nabierają nowego znaczenia.
Wikliniarstwo – praca z pasją i cierpliwością
Jednym z zawodów prezentowanych w ramach projektu jest wikliniarstwo. Stanisław Skórzak zajmuje się nim od lat sześćdziesiątych. – To praca wymagająca dokładności, bo wiklina szybko schnie i nie można jej zostawić niedokończonej – opowiada twórca. Materiał, czyli wiklinę, trzeba odpowiednio przygotować: posegregować, namoczyć i dopiero wtedy rozpocząć wyplatanie. Choć zawód jest trudny, pan Stanisław nie narzeka na brak zajęcia. – Ludzie coraz częściej doceniają rękodzieło i chcą mieć coś wyjątkowego, stworzonego ludzkimi rękami – dodaje.
Przekazywanie tradycji młodszym pokoleniom
Projekt „Ginące Zawody” to nie tylko nauka rzemiosła, ale też spotkanie z historią i kulturą. Uczestnicy warsztatów zaskakują sami siebie, gdy po kilku godzinach pracy tworzą coś własnoręcznie. – Największa satysfakcja to moment, gdy z pozornie trudnego zadania rodzi się radość i duma z efektów – mówi Siedlecka. Stanisław Skórzak regularnie prowadzi zajęcia dla dzieci i dorosłych, choć przyznaje, że chętnych do nauki fachu nie ma wielu. – To ciężka, wymagająca praca, ale daje ogromną satysfakcję. Warto, by te umiejętności nie zaginęły – podkreśla. Dzięki takim inicjatywom jak „Ginące Zawody” dawne rzemiosła zyskują nowe życie, a tradycja wciąż ma swoich ambasadorów.